wtorek, 4 czerwca 2013

Mamo, jest dużo jeszcze? Podagrycznik w roli głównej



Bluszczyk kurdybanek i czosnaczek – para zdrobnień, do tego dla podkreślenia charakteru potrawy dorzucam podagrycznik – sporo, drobno posiekanego. Wcześniej z upodobaniem wysysam soczyste łodyżki. Zielony sok przyjemnie łaskocze gardło. A skoro podagrycznik, to tylko kasza gryczana. Grrrr, grrrr. Podobieństwa się przyciągają. I jeszcze tofu. I ciecierzyca. Tak ją lubię, że kiedy się kończy, wpadam w zły nastrój. Jak to nie ma? Ciecierzyca, groszek włoski, garbanzos – pod taką nazwą ją poznałam w Portugalii, gdzie nie wiedzieć dlaczego, jest po prostu naj-lep-sza. I jeszcze tofu pokrojone w kostki.
Na początek zupełnie niedzikie – cebula i czosnek. Co tak pachnie? Za każdym, dosłownie każdym razem pyta M., kiedy jestem na tym etapie. Więc warto. Rozbrajam żołądek jeszcze bardziej, dorzucając jak leci: cynamon, kardamon, kumin. Potem kasza. Prażę ją, chyba z przyzwyczajenia, nawet nie wiem, czy trzeba to robić z paloną gryczaną. Rzeczywiście, nie skleja się, ale może jestem już kaszowym master chefem, tak często gotuje różne odmiany pani mojej kuchni. Zalewam wodą, wszystko skwierczy i paruje. Kasza powoli wchłania wodę, chlup, chlup, wypija łapczywie jak nie wiem co. Czas na zioła – dzikość serca prosto z opuszczonych działek, na których kiedyś łapałam koty. Jak przystało na wiedźmę, najpierw koty, potem kocioł dzikich ziół. Kota nie gotuje. Przemyka mi przez myśl dorzucenie wibrysa. Hmmm, magiczne moce wibrrrrrują. Czosnaczek przyjemnie wzmaga ostry zapach, kurdybanek rozsiewa orientalne aromaty. Za mało go jakoś, nie muszę się bać tej wijącej się roślinki. No i podagrycznik. Dużo go, rośnie wszędzie, więc narwałam go, jakbym wpadła w dziki szał. Idzie wszystko, nie oszczędzam ani jednego listka do kanapki. A można. Na koniec stali przyjaciele – tofu i ciecierzyca. Czego tu nie ma? Proszę mi powiedzieć, czy brakuje jakichś witamin, minerałów, białka? No to jeszcze słonecznik do pochrupania. Dziękuję, do widzenia. Ja popijam winem od pana Abrle. Jego winoroślą rosną w chwastach. Jeśli tak smakuje wino dojrzewające pośród nich, to ja już nie mam więcej pytań.
Mamo, jeszcze jest dużo? Pyta mój syn, spoglądając badawczo na dno patelni. No, nie ma, zjedliśmy wszystko.

BHS, czyli Bezpieczeństwo i Higiena Szabru

Szaber dziko rosnących roślin jest dziki z założenia. Anarchia totalna nie jest jednak zdrowym zjawiskiem, a w przypadku szabru może się zakończyć nie tylko zniszczeniem rzadko występujących roślin, ale też własnego zdrowia. Zanim więc pomyślicie, że kompletne z nas dzikuski, przeczytajcie, do jakich zasad Bezpieczeństwa i Higieny Szabru się stosujemy.

Oto one według kolejno według ważności przestrzegania. Ale najpierw zdjęcie dzikiej dziczy.



OK, a teraz BHS

1. Szalej, szczwół, tojad, lulecznica, bieluń, lulek, pokrzyk, cis, zimowit, ciemięrzyca i wawrzynek – to rośliny bezwzględnie zakazane, trujące. Należy je poznać, zapamiętać i omijać. Lada dzień opublikujemy poręczną podręczną ściągawkę ze zdjęciami. Do wydrukowania i noszenia zawsze ze sobą.

2. Nie wolno zbierać roślin chronionych – ze względów prawnych.

3. Nie wolno zbierać roślin rzadkich z czerwonej listy – ze względów etycznych.

4. Szabrując, trzeba się jednak ograniczyć do roślin pospolitych i obficie występujących na danym terenie oraz nie naruszać rażąco liczebności gatunku na jakimś obszarze. Pozyskiwanie liści (oraz owoców i nasion) czyni, co prawda, niewielką szkodę, ale podkreślmy – generalna zasada jest taka, by minimalizować wszelkie niekorzystne skutki naszych zbiorów.

5. Nawet jeśli nie jest się wrażliwym alergikiem, trzeba uwzględniać nieoczekiwaną reakcję organizmu na nowy rodzaj pokarmu. Dotyczy to akurat wszystkich pokarmów i warto o tym pamiętać.

6. Nie zbiera się roślin rosnących przy dużych ulicach, głównych arteriach – ze względu na oczywiste zanieczyszczenia. W każdym mieście jest park, mniej skołowane dzielnice lub po prostu opuszczone sady lub działki. Warto uruchomić wywiad i skierować się właśnie tam.

7. Zbiory stanowczo trzeba przynajmniej dokładnie umyć – ze względu na pasożyty. Nie zaszkodzi ich przelać wrzątkiem; pokrzywa np. dzięki temu zabiegowi staje się przyjazna w obróbce, ponieważ przestaje parzyć.

8. No i dzikie rośliny jak rośliny oswojone – im krócej czekają na zjedzenie, tym lepiej, dzięki temu mniej tracą na wartości. No i na jędrności oraz estetyce – świeże znaczy apetyczniejsze.